4
GMINA PNIEWY
W jednej z gmin wójtem został czło-
wiek znany głównie z tego, że prowa-
dził w parafii nauki przedmałżeńskie.
Czy powinien być wprowadzony wy-
móg kompetencji w wyborach na sta-
nowiska samorządowe?
A on był dobrymwójtem czy złym?
Był wójtem jedną kadencję, zostawił
gminę zadłużoną, a w szafach teczki
niezałatwionych spraw.
No to odpowiedział pan sobie na pyta-
nie. Można tylko ubolewać, że nie ma
wymogów kompetencyjnych. Gdyby
ktoś mi powiedział, tu, w gminie znanej
z sadownictwa: masz 10 ha, idź i pryskaj
sady… To za rok dobry sadownik nie
poznałby swojego sadu.
Dlaczego?
Ze zmartwienia złapałby się za głowę.
Nie znam tajników, procedur, które po-
trzebne są w tej robocie. Wracając na
podwórko samorządowe – najgorsze,
gdy ludzie kompetentni są pozbawiani
stanowisk, a na ich miejsce obsadzani
niekompetentni, bez doświadczenia.
Taki człowiek sam sięmęczy, męczą się z
nim inni, a efektem są straty w budżecie.
W kadencji 2002-2006 byłem radnym
powiatu grójeckiego i pracowałemwko-
misji, która zajmowała się inwestycjami
oraz planowaniem przestrzennym, bo
jako budowlaniec znam się na tym. Gdy
biorę do ręki projekt, od razu widzę błę-
dy. Nawet mówią: oby projekt nie trafił
do wójta, bo znajdzie błędy, których inni
by nie zauważyli.
Który z takich projektów najbardziej
pana zdziwił?
Było ich kilka... Na przykład plany bu-
dowy linii wysokiego napięcia 400 kV,
która miała łączyć elektrownię w Ko-
zienicach z Warszawą. Raptem przed
wyborami do Sejmu i Senatu podjęto
decyzję o zmianie planu zagospodaro-
wania przestrzennego Mazowsza, i to w
sytuacji, gdy na poprzedni wydano ład-
nych parę milionów złotych. To był dla
mnie horror – nowy plan prowadził linię
przez tereny gminy Pniewy.
Może były jakieś merytoryczne powo-
dy?
Jakie?! Czy chciałby pan jechać z Kozie-
nic do Warszawy przez Pniewy? Jeździ-
łemdoministerstwa, do Sejmuna posie-
dzenia komisji, do wojewody. Mówiłem:
niech projektanci idą do podstawówki,
nie musi to być ósma klasa, wystarczy
piąta. Niech dadzą dzieciakommapę, to
lepiej wyznaczą tę linię! Proponowałem:
puśćcie ją terenem zalewowym Wisły.
Wycofano się z tego projektu, ale to po-
kazuje, jak polityka psuje samorządow-
com robotę. Nie bądźmy naiwni, przed
wyborami kandydaci na posłów i sena-
torów w swoich okręgach obiecywali:
wybierzcie mnie, ja zmienię przebieg
linii.
Taka linia wysokiego napięcia stwarza
ograniczenia dla deweloperów, dla
właścicieli gruntów.
Jaskrawym przykładem tego, jak miesz-
kańcy tracą na grach politycznych, jest
przebudowa drogi powiatowej Pniewy-
-Rembertów na odcinku 7,6 km. Miała
to byćwspólna inwestycja naszej gminy i
powiatu grójeckiego, dodatkowo współ-
finansowana z budżetu województwa.
Na zlecenie starostwa przygotowano
projekt, który zawierał podstawowe błę-
dy, chociażby budowę zjazdów wycho-
dzących z pasa drogowego na prywatne
grunty. A wiadomo, że nie wolno wy-
dawać publicznych pieniędzy na inwe-
stycje na prywatnych gruntach. Gmina
wyłożyła 30 tys. zł na projekt, za który
starosta w ogóle nie powinien zapłacić!
I co? Starostwo wycofało się z inwestycji.
O co w tymwszystkimchodzi?
Warto wiedzieć, że mój kontrkandydat
w wyborach na stanowisko wójta jest
członkiem zarządu powiatu grójeckie-
go. To właśnie zarząd przedstawił ra-
dzie powiatu wniosek o rezygnację z
tej inwestycji. W efekcie wojewoda też
wycofał dotację. I takie są właśnie po-
lityczne gierki pod hasłem: im gorzej,
tym lepiej. Wycofamy 3 mln zł, niech
wójt się gimnastykuje, niech ludzie go
obsobaczą. Mieszkańców gminy Pniewy
nie interesuje polityka, przynależność
partyjna, kto jaką legitymację nosi. Ich
interesuje, czy droga będzie poprawiona.
Ale partyjni koledzy dali mojemu kontr-
kandydatowi wyborczy argument, że to
jest wina wójta, że się źle gospodarzy. Ja
to przeżyję, niejedno w samorządzie wi-
działem, właśnie mija trzecia kadencja
mojego wójtowania.
Nawet nie zdziwił pana pomysł ogra-
niczenia liczby kadencji?
Jeśli nie będę efektywny, to nawet gdy-
bym na kolanach przed ludźmi chodził,
poklepią mnie po plecach, a i tak wybio-
rą lepszegogospodarza. To jest naturalna
selekcja, w gminach na dłuższą metę nie
pomogą rządzącym jakieś polityczne za-
grywki. W ocenie mojej pracy powinny
liczyć się fakty: gdy w 2007 r. rozpoczy-
nałemwójtowanie, budżet gminy wyno-
sił 7 mln zł – obecnie ponad 20 mln.
Ale ten argument można zbić inflacją,
programem 500+, który rozdyspono-
wują gminy i który sztucznie napom-
pował ich budżety.
U nas to kwota w granicach 3 mln zł.
Wróćmy do liczb, one są obiektywne. W
Polsce jest 1559 gminwiejskich –w2006
r. byliśmy pod względem dochodów na
1394. miejscu, a w roku 2016 – na 508.!
Z tymi danymi nie da się dyskutować.
Co wpłynęło na taki wzrost budżetu?
Przede wszystkim stwarzamy inwesto-
rom przyjazne warunki. Już w 2002 r.
cała nasza gmina miała zatwierdzone
plany zagospodarowania przestrzenne-
go, a byłem wówczas inspektorem ds.
budownictwa i odpowiadałem za plano-
wanie przestrzenne.
Do dziś wiele gmin nie może się tym
pochwalić.
I gdy inwestor przychodzi do urzędu,
umiemy go poprowadzić, pomóc w
uzyskaniu potrzebnych decyzji, doku-
mentów. Nie musi czekać. Dziś w ulotce
wyborczej nie muszę pisać, że będę dbać
o zwiększenie liczby miejsc pracy, gdyż
jest ich wystarczająco wiele. Ostatnio
dwie duże firmy weszły na teren i roz-
poczynają budowę. To zapewni kolejne
miejsca pracy.
Na czymkonkretnie polega ta pomoc?
Przychodzi inwestor, który nie dostał
zgody z Generalnej Dyrekcji Dróg Kra-
jowych na budowę wjazdu do drogi
krajowej. Chce zrezygnować z inwesty-
cji. Rozkładamy plany, pokazuję mu: tu
są nieużytki, które przylegają do drogi
gminnej. Niech pan się dogada z wła-
ścicielem, odkupi teren, a ja panu dam
zgodę na wjazd do drogi gminnej. Przy-
chodzi za godzinę i mówi: załatwione,
będę budować. Powstanie nowy zakład
pracy, ludzie dostaną robotę, zarobią
miejscowe sklepy, mechanik samocho-
dowy, fryzjer…
Także na tym polega gminna ekono-
mia.
Mamy firmę klasy światowej, PepsiCo,
mamy producentów stolarki budowla-
nej, urządzeń drenarskich, ale też małe
firmy usługowe. Gdy podnosi się stan-
dard życia ludzi – to przy okazji popra-
wia się budżet gminy.
Zasilają go podatki odfirm, mieszkań-
ców…
Na gminę trzeba spojrzeć jak na łańcu-
szek zależności, wszystkie elementy są
jak naczynia połączone. Gdy zostałem
wójtem, nie zamknęliśmy żadnej szko-
ły – zamiast ją zamknąć, otwierałem
oddział przedszkolny. Nie zrobiłem jed-
nego gminnego przedszkola, jakmi pro-
ponowano. A czasy były niełatwe, np. w
szkole w Jeziorze miałem 34 uczniów
i 12 nauczycieli, a więc szkoła do za-
mknięcia. Dziś mam tam ponad 100
uczniów i oddział przedszkolny. Mło-
dzi zamiast wynajmować mieszkania w
Warszawie, wolą tu mieszkać, a praco-
wać w stolicy. Niech pan znajdzie gminę,
w której są takie proporcje – na 4,7 tys.
mieszkańcówmamy cztery przedszkola,
cztery szkoły i gimnazjum, które pod
względem poziomu nauczania jest w
czołówce w powiecie i na Mazowszu.
Ale już go nie będzie…
I na dodatek muszę robić modernizację
obiektówszkolnych, za reformą oświato-
wą powinny iść pieniądze.
Najpierw minister Zalewska zapew-
niała, że reforma będzie bezkosztowa,
a teraz twierdzi, że to samorządy są
winne sytuacji, w jakiej znalazły się
szkoły.
Nic, tylkomachnąć ręką.Wie pan, jawy-
chodzę z założenia, że nie ma co płakać
nad rozlanymmlekiem. I co, teraz pójdę
do premiera, ministra, posła i powiem:
wymyśliliście reformę, to dajcie pienią-
dze? Ja w mojej gminie, gdy podejmuję
decyzję, muszę przewidzieć, jakie będą
jej koszty, jakie przyniesie efekty. Nie
mogę obiecywać gruszek na wierzbie,
trzeba mieć odwagę i wyobraźnię, żeby
iść pod prąd.
Na przykład?
Nie ulegliśmy modzie na orliki, które
moim zdaniem były pomysłem nie do
końca trafionym. Może sprawdzają się w
miastach, ale nie wmałych wsiach.
Zperspektywy czasu trudno oprzeć się
wrażeniu, że orliki to był w dużej mie-
rze propagandowy program rządu.
Drogie do wybudowania, kosztowne
w utrzymaniu, wiele świeci pustkami,
a w jednej trzeciej gmin w ogóle nie
powstały.
Przy największej szkole wybudowałem
boisko wielofunkcyjne do siatkówki,
koszykówki, piłki ręcznej i tenisa. Moim
marzeniem jest wybudowanie takich
boiskprzy każdej szkole i na pewnobędą
one tańsze niż orliki. Samorządy same
najlepiej wiedzą, co jest im potrzebne.
Gdy obejmowałem wójtowanie, był taki
rok, że sześć osób zginęło na 10-kilome-
trowymodcinkudrogi krajowej przebie-
gającej przez naszą gminę. A ile zostało
kalekami? Zaproponowałem radnym,
żeby utworzyć straż gminną, na co zgo-
dzili się zdecydowaną większością gło-
sów. Oczywiście musieliśmy wydać pie-
niądze na etaty, adaptację pomieszczeń,
sprzęt, radary, samochód, ale przyszły
lata, że nie było ani jednego wypadku z
ofiarami śmiertelnymi! Sam zacząłem
wolniej jeździć. I komu to przeszkadza-
ło? Gminy nie brały od rządu ani grosza
na utrzymanie straży gminnych.
Przeciwnicy argumentowali, że zakła-
dają straż głównie po to, żeby zarabiać
na fotoradarach.
To było medialne gadanie. Ja mówię:
cały naród na tym zarabiał – oszczędza-
no pieniądze na dojazdach policjantów
na interwencje, pieniądze, które poszły-
by na karetki jeżdżące do wypadków, na
szpitale, rehabilitacje, sanatoria, zasiłki
pogrzebowe… No fakt, straciły na tym
jedynie zakłady pogrzebowe.
I znowumówimy o polityce.
Wolałbym mówić o tym, co zrobiliśmy.
Na przykład w ośrodku zdrowia mamy
lekarzy rodzinnych, dwóch stomato-
logów, specjalistów, pediatrów. Do nas
przyjeżdżają mieszkańcy sąsiednich
gmin. I co ważne – zero zadłużenia. Gdy
zostałem wójtem, kupiliśmy aparat do
USG, a budżet gminy był o wiele niż-
szy niż dziś. Chory nie może czekać pół
roku na badanie. To wielki błąd w sys-
temie zarządzania służbą zdrowia – jeśli
chce się poprawić jej kondycję finanso-
wą, trzeba zainwestować w profilaktykę,
i to na poziomie gminnych ośrodków
zdrowia. Trzeba gminom stworzyć wa-
runki do zakupu potrzebnego sprzętu
diagnostycznego oraz do zatrudnienia
lekarzy.
A jednak znowu o polityce.
Nie, nie o polityce – o życiu. Jestem wy-
czulony na ochronę środowiska, uwa-
żam, że to fundament, na którym sto-
imy. Dziś dla większości gmin wiejskich
problemem jest gospodarka wodna.
Jako radny powiatu w latach 2002-2006
opracowałem dokumentację projektu
spiętrzania wód na wszystkich ciekach
wodnych w naszym rejonie. Obliczenia
wykazały możliwość magazynowania
olbrzymich zasobów wody. Dziś na te-
renie gminy nie mamy problemów z
wodą, natomiast w kraju narzeka się na
jej brak. Wydaje się pieniądze na usuwa-
nie skutków suszy w rolnictwie, a może
za parę miesięcy na usuwanie skutków
powodzi. To jak w powiedzeniu: czas na
grabarza, a leci się po lekarza.
Ugryzłem się w język, bo znów chcia-
łempowiedzieć…
O polityce? To porozmawiajmy o lu-
dziach. Mam wspaniałych ludzi: dyrek-
tora ośrodka zdrowia, dyrektorów szkół,
kierownika biblioteki… Nie sposób
wszystkich wymienić. Ja nie wtrącam się
do tego, co robią, oni sami czują swoją
robotę. No i oczywiście mam bardzo
dobrych pracowników urzędu. Oni
znają moją zasadę: jeśli urzędnik nie
potrafi uśmiechać się do interesanta, to
niech idzie pracować w rzeźni. Praca w
urzędzie, gdy prawie wszyscy w gminie
się znają, nie może polegać na odfajko-
waniu spraw. Pracownik samorządowy
musi czuć swoją gminę.
Na czym to polega?
Gdy jadę samochodem, żona często
mówi: ty masz zboczenie zawodowe,
tylko patrzysz, czy tam dobrze zbroją,
czy działkamawymiar zgodny z planem
miejscowym, a tam trzeba drogę napra-
wić... Dzieci mi powtarzają: ty jesteś od
gminy uzależniony.
Awspółpraca z radnymi?
Po wyborach zaprosiłem wszystkich
radnych na spotkanie i poprosiłem: po-
lityka skończyła się wraz z zamknięciem
urn, teraz pracy wystarczy dla wszyst-
kich. Zaproponowałem współpracę, na
początku kadencji ustaliliśmy kierunki
działań i je realizujemy. Byłbym samo-
bójcą, gdybym chciał coś robić wbrew
mieszkańcom, i niewiele bym zdziałał
bez dobrej współpracy z ludźmi. Nie-
rzadko sobiemyślę: politycy, jeśli nie po-
traficie pomagać samorządom, to przy-
najmniej imnie przeszkadzajcie.
Wywiad przeprowadził RomanWojcie-
chowski, zdjęcia Krzysztof Żuczkowski.
Samorządy same najlepiej wiedzą,
co im potrzebne
Politycy, jeśli nie potraficie pomagać samorządom, to przynajmniej im
nie przeszkadzajcie.
Wiesław Nasiłowski – wójt gminy Pniewy
W sportowo-patriotycznej imprezie
wystartowało 100 zawodników, któ-
rzy w biegu sztafetowym przebiegli
100 okrążeń – odcinków 100 metro-
wych.
Imprezę poprzedziło odśpiewanie
hymnu narodowego oraz zaprezen-
towanie flagi narodowej. Nagłośnie-
nie oraz obsługę techniczną sprzętu
zapewnili uczniowie gimnazjum w
Kruszewie – Piotr Wyrzykowski i
Marcin Pietruszka.
Sztafetowy Bieg Niepodległości zor-
ganizował i przeprowadził nauczyciel
WF-u Piotr Sobociński. Inicjatorką
imprezy była dyrektor PSP w Krusze-
wie Ewa Wójcik.
UG Pniewy
18 października 2018 roku na boisku PSP w Kruszewie odbyły się zawody lekkoatletyczne dla
uczczenia 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.
Sztafeta Niepodległości w Kruszewie