Background Image
Previous Page  15 / 16 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 15 / 16 Next Page
Page Background

15

REGION

Warto przed wyciąganiem pochopnych

wniosków zwrócić uwagę na kilka fak-

tów.

W ciągu kilkunastu minionych lat pro-

dukcja jabłek w Polsce wzrosła z po-

ziomu poniżej 1,5 mln ton rocznie do,

powiedzmy, 4,5 mln w tym roku.

Oznacza to, że jabłek wytwarzamy trzy

razy więcej niż jeszcze dwadzieścia lat

temu. Co ciekawe powierzchnia sadów,

aż tyle razy nie wzrosła, bo w 2000 roku

było około 170 tys. hektarów sadów

jabłoniowych, podczas gdy obecnie to

niecałe 200 tys. hektarów. Widzimy co

prawda nowe plantacje w regionach,

gdzie ich wcześniej nie było, ale są też

miejsca, gdzie trochę drzew zniknę-

ło. Jednak wzrost powierzchni nie jest

trzykrotny, jak przedstawia się to w

przypadku zbiorów. Oznacza to, że

głównym czynnikiem zwiększającym

produkcję jest intensyfikacja produk-

cji i plonów z hektara. Mitem jest też

stwierdzenie, że wzrost nasadzeń to

tylko i wyłącznie efekt środków pomo-

cowych z Unii Europejskiej. Otóż dane

agencyjne pokazują, że wsparcie spo-

wodowało rzeczywiście zmianę tech-

nologii na wydajniejszą, ale jednocze-

śnie spowodowało znaczącą poprawę

struktury odmianowej, lepiej dostoso-

wanej do rynku. Największy przyrost

powierzchni sadów i ich wydajności

spowodowała ogromna produkcja re-

latywnie taniego, często nigdzie nieewi-

dencjonowanego materiału szkółkar-

skiego, dostępnego na niemal każdym

targowisku w rejonach upraw owoców.

Wpływ ma też struktura gospodarstw

rodzinnych, niewielkich, dla których

rozpoczęcie produkcji sadowniczej w

miejsce typowo roślinnej było najko-

rzystniejszą finansowo i organizacyjnie

alternatywą. Mnogość punktów skupu

i firm handlowych też temu sprzyja-

ła. Tak więc pomoc unijna miała ra-

czej niewielkie znaczenie dla wzrostu

nasadzeń i raczej duże dla wzrostu

produkcji, ale też jej jakości. Przemysł

przetwórczy nadal przerabia około 50%

wytwarzanych owoców. I tu akurat

przez minione dwadzieścia lat niewiele

się zmieniło. Zmienna jest tylko jakość

jabłek kierowanych do przerobu, bo

często trafiają tam owoce, które kiedyś

trafiały na rynek deserowy, np. jabłka

nieco gorzej wybarwione i o mniejszej

średnicy. Zasadnicza część trafia na

produkcję koncentratu, sporo mniej,

mimo już dużego znaczenia rynkowe-

go, kierowane jest na soki NFC (su-

chy przemysł) trochę na musy, pasty,

mrożonki, wino owocowe, cydr, chip-

sy. Dominuje przeznaczenie na soki i

całkiem nietrafne są próby „zwalenia”

winy na niskie spożycie cydru, czy nie-

produkowanie calvadosu. To mimo ich

medialnej obecności produkty niszowe

w skali światowej. Kiedy blisko dwa-

dzieścia lat temu w warunkach sporego

wówczas kryzysu powstawał Związek

Sadowników RP, mówiliśmy, że jedną

z przyczyn kłopotów jest prywatyzacja

zakładów, które trafiły w ręce obcego

kapitału.

To właśnie był jeden z głównych po-

wodów utworzenia naszej organizacji

– sprzeciw wobec prywatyzacji naj-

większych zakładów przetwórczych w

Polsce. Ośrodki decyzyjne przeniosły

się za granicę, a nowi właściciele nie

byli zainteresowani jakąkolwiek współ-

pracą z plantatorami. Nie chcę odgrze-

wać wątków politycznych, bo błędy

w tym zakresie popełnili wszyscy, od

lewicy po prawicę. Każdy z rządów nie-

potrzebnie sprzedawał.

Warto jednak uzmysłowić sobie, że

większość obecnych firm zajmujących

się przerobem owoców to zupełnie

nowe zakłady. Tych z czasów poprzed-

niej epoki niewiele już dziś zostało.

Zwiększyła się wyraźnie zdolność

przerobowa przetwórni zlokalizowa-

nych w Polsce. Przykładowo zaraz po

2000 roku przerabiały one około 1,3-

1,5 mln ton jabłek rocznie, podczas

gdy w sezonie 2016/17 było to 2,2 mln

ton, a mogą jeszcze więcej. W mo-

mencie prywatyzacji ich zdolności nie

przekraczały 1 mln ton w sezonie. Tak

więc rozwój przemysłu przetwórczego

odbywał się równolegle ze wzrostem

produkcji owoców. Nie jest wcale naj-

gorszym efektem. Niestety dużo gor-

szym zjawiskiem była ich koncentracja

właścicielska i usługowa. Koncentracja

właścicielska oznacza, że jest kilka bar-

dzo silnych firm o zasięgu światowym,

które dysponują największymi moż-

liwościami przerobu, a usługowa, że

pozostałe firmy świadczą usługę na ich

rzecz.

Tak więc, mimo że zakładów w Polsce

jest około 50, to tak naprawdę warunki

dyktują 2-3 koncerny. W takich warun-

kach osiągnięcie porozumienia mają-

cego charakter niedozwolonej zmowy

jest bardzo proste. Doświadczamy tego

corocznie. Tylko narzucone odgórnie

wieloletnie umowy kontraktacyjne

mogą to zmienić. I dlatego napotykają

na tak wielki opór środowiska prze-

twórczego. Jedną z przyczyn obecnych

kłopotów, choć nie największą, jest

malejące spożycie wewnętrzne. Pola-

cy, podobnie jak i inni Europejczycy

jedzą coraz mniej jabłek. Jeszcze kil-

kanaście lat temu na rynku wewnętrz-

nym sprzedawało się nawet 800 tys.

ton jabłek rocznie. Obecnie jest to już

tylko około 600 tys. ton. Dzieje się tak

pomimo wielu programów i akcji pro-

mocyjnych, w tym unijnego „Owoce w

szkole”. Jednak nawet ten spadek o 200

tys. ton nie jest najważniejszy. Przypo-

mnę, że w tym czasie zwiększyliśmy

produkcję o 3 mln. ton. Gdyby więc

Polacy jedli nawet kilka razy więcej

jabłek niż obecnie, to i tak nie zjedliby

całej nadwyżki. Analiza pokazuje więc

wyraźnie, że dla polskich sadowników

alternatywą był i jest eksport. I znów

spójrzmy na liczby. Sezon 2000/2001,

a więc osiemnaście lat temu cechował

eksport na poziomie około 300 tys. ton,

podczas, gdy w rekordowym 2012/13

wyniósł 1,25mln ton. Był to czterokrot-

ny wzrost. Spośród wszystkich kanałów

dystrybucji największy wzrost zanoto-

wał właśnie eksport jabłek deserowych.

To, że znakomita większość trafiała do

Rosji, największego na świecie impor-

tera jabłek, była świetnie odrobioną

lekcją przez całe nasze środowisko.

Przez te kilkanaście lat wyparliśmy

skutecznie innych dostawców. Dlate-

go polityczne embargo z roku 2014

tak mocno w nas uderzyło. Pozbawiło

możliwości bezpośredniej sprzedaży,

przez co nasza konkurencyjność spadła

i spowodowało ogromny impuls dla

rozwoju produkcji owoców w krajach

nim nieobjętych i w samej Rosji. Nie-

którzy uważają, że popełniliśmy błąd

uzależniając się od tego chimerycz-

nego, jak się później okazało, rynku,

nie szukając alternatywy. Pragnę tylko

przypomnieć, że widząc ciągle rosnącą

produkcję, o otwarciu rynku chińskie-

go, czy indyjskiego Związek Sadowni-

kówmówił już na długo przed 2014 ro-

kiem. Wielu, którzy dziś stawiają zarzut

uzależnienia od Rosji, słysząc wówczas

o eksporcie do Azji i Afryki, pukało się

w czoło. Warto sobie uzmysłowić, że

w miesiącach największego eksportu z

samego grójeckiego potrafiło dziennie

wyjeżdżać nawet 300 TIR-ów z jabłka-

mi na Wschód. Jak taką ilość wywieźć

do Chin? To nierealne.

Moim zdaniem brak eksportu do Fe-

deracji Rosyjskiej to obok sytuacji w

przetwórstwie największa przyczy-

na naszych obecnych kłopotów. Ktoś

mógłby powiedzieć, że pierwszym

kryzysowym sezonem był ten z 2014,

kiedy zaskoczyło nas embargo. To

prawda. Jednak wówczas sytuacja było

nieco inna.

Po pierwsze:

zbiory były

niższe niż tegoroczne, kiedy to mamy

do czynienia z rekordowymi plonami,

wskutek ubiegłorocznego poprzym-

rozkowego „odpoczynku” drzew i wy-

jątkowo korzystnej pogody.

Po drugie:

na przełomie roku wszedł w życie me-

chanizm wycofywania jabłek poprzez

banki żywności dla ludności ubogiej,

którymiał ogromnie pozytywny wpływ

na wzrost cen. Warto wiedzieć, że uda-

ło się wtedy – pomimo powszechnej

krytyki – dodatkowo zagospodarować

na rynku ponad 200 tys. ton w sezo-

nie 2014/15 i blisko 270 tys. ton rok

później. Dziś tęsknimy za tym mecha-

nizmem i jego warunkami.

Po trzecie:

nie wiedzieć czemu przetwórnie posta-

nowiły nie kupować jabłek w ilościach,

które są w stanie przerobić i sprzedać w

postaci soków. To, wbrew logice i wa-

runkom zewnętrznym (niskie zbiory w

Chinach, największym na świecie pro-

ducencie koncentratu), działanie skie-

rowane przeciwko nie tylko polskim

sadownikom. Podobnie niskie ceny

są w innych krajach. Nie ma to moim

zdaniem żadnego logicznego i etyczne-

go wytłumaczenia.

Po czwarte:

pomoc

rządowa jest raczej propagandowa niż

realna. Choć niektóre media publiczne

trąbią o tysiącach ton kupionych w ra-

mach interwencji, to na dzień dzisiejszy

nie znam sadownika, który w ramach

akcji sprzedał choćby kilogram. Oby

się to wkrótce zmieniło. Nie ma też, jak

w 2014 roku nawet niewielkich rekom-

pensat za straty rynkowe i znaczących

pieniędzy z tytułu suszy.

Po piąte:

zbiory w krajach sąsiedzkich

i u naszych największych dotychczaso-

wych odbiorców są również wysokie.

Praktycznie nie ma więc eksportu i je-

dyna sprzedaż, jaka się odbywa to na

rynek wewnętrzny, a ten, jak wskazują

poprzednie rozważania, nie jest w sta-

nie wchłonąć takiej ilości jabłek.

Po szóste:

sytuacja sadowników jest fa-

talna i gorsza niż w feralnym2014 roku.

Po sezonie przymrozkowym niewielu

ma jakiekolwiek zapasy pieniędzy, a

koszty wzrosły niesamowicie Zwłaszcza

siły roboczej. Do sadowników dzwonią

komornicy z firm sprzedających środki

ochrony roślin, banki żądają spłat rat

kredytów itp. Potęguje to frustracje, pa-

nikę. Sadownicy, żeby uzyskać jakikol-

wiek przypływ gotówki wbrew swojej

godności oddają „przemysł” poniżej 10

groszy i „deser” poniżej 50 groszy.

Spodziewając się takiego przebiegu se-

zonu, żeby temu wszystkiemu przeciw-

działać, od wiosny postulowaliśmy o

pilne negocjacje z Komisją Europejską

w sprawie kontynuacji mechanizmu

wycofywania, a latem w czasie prote-

stów zgłosiliśmy postulat skierowania

500 tys. ton jabłek na cele energetyczne.

I wbrew niektórym, krytycznie odno-

szącym się do tego pomysłu, mówiąc,

że walczymy tylko o u boczny produkt

„przemysł”, chcieliśmy obronić też „de-

ser”. Tak bowiem niestety w Polsce jest,

że owoce do przerobu mają ogromny i

nawet decydujący wpływna cenę jabłek

deserowych. Widać to w każdej anali-

zie za okres minionych kilkunastu lat i

mimo, że tak być nie powinno, tak jest.

Póki mamy w przeznaczeniu proporcję

około 50:50 tego nie zmienimy.

Na dzień dzisiejszy więc tylko „zdję-

cie” z rynku kilkuset tysięcy ton może

poprawić nasz stan. Bez tego działania

zgnije kolejny milion ton jabłek, a pie-

niędzy w kieszeniach sadowników na-

dal nie będzie. Oby więc „Eskimos” nie

zapadł w zimowy sen.

To analiza i propozycja na dziś. O dzia-

łaniach w dłuższej perspektywie warto

będzie rozmawiać

m.in

. na licznych

zimowych spotkaniach sadowniczych,

ale też w domowym zaciszu, gdzie czę-

sto podejmowane są decyzje o przy-

szłości naszych gospodarstw.

MirosławMaliszewski

Prezes Związku Sadowników RP

Poseł na Sejm RP

SADOWNICTWO:

Tragiczna sytuacja polskich sadowników trwa. Prowadzone są też rozmowy i szukanie przyczyn tego stanu. Jedni mówią, że winne są zagranicz-

ne przetwórnie, drudzy, że brak eksportu, trzeci, że ogromne nasadzenia z poprzednich lat. Inni wskazują winnych wśród grup i firm handlowych, kolejni mówią, że

wszystkiemu winna jest Unia Europejska i politycy.

Znaczenie jabłek przemysłowych

SPRZEDAM

drewno opałowe

,

jabłonkowe,

pocięte na kawałki.

3

Cena za m - 100 zł.

Tel. 660 275 906

600 172 262

WILKÓW

Decyzja o odwołaniu Marzeny Bar-

wickiej zapadła 27 listopada. Podjął

ją zarząd powiatu, będący jednocze-

śnie zgromadzeniem wspólników

PCM. – Dochodziły do mnie liczne

sygnały o bardzo złej atmosferze w

szpitalu. Już po tym, jak wybrano

mnie na starostę, otrzymałem wiele

telefonów od zatrudnionych tam le-

karzy i pielęgniarek z prośbą o przyj-

rzenie się sytuacji. Moja wizyta w

lecznicy potwierdziła te informacje

– wyjaśnia nam starosta Krzysztof

Ambroziak.

Marzenę Barwicką zastąpiła Joanna

Czarnecka (wcześniej nosiła nazwi-

ska Krzyżanowska-Janas). – Pani

Czarnecka wcześniej pełniła funkcję

prokurenta w PCM. Udzielała także

spółce pomocy prawnej. Wszelkie

informacje przedstawiała w miarę

rzetelnie, czego niestety pani Bar-

wicka nam nie zapewniała – mówi

Ambroziak.

Starosta zapewnia, że angaż Joanny

Czarneckiej „nie jest rozwiązaniem

tymczasowym”. – Podjęliśmy decy-

zję o zatrudnieniu pani Czarneckiej

z perspektywą dłuższej współpracy.

Na pewno nie zamierzamy zmieniać

6 prezesów, tak jak to miało miejsce

na początku poprzedniej kadencji –

odpowiada starosta.

Dowiedzieliśmy się również, iż nowy

zarząd planuje przeprowadzenie au-

dytu w PCM. Zleci go zewnętrznej

firmie. – Celem audytu nie jest „szu-

kanie haków”, lecz uzyskanie pełnej

wiedzy na temat sytuacji placówki

– mówi „Jabłonce” Krzysztof Am-

broziak.

Dominik Górecki

GRÓJEC:

Marzena Barwicka nie jest już prezesem Powiatowego Centrum Medycznego (PCM),

spółki, która kieruje szpitalem w Grójcu.

Zmiana

warty w PCM

POMAGAMY LEGALNIE ZATRUDNIAĆ CUDZOZIEMCÓW

• legalizacja pobytu i pracy

• uzyskiwane zezwoleń na pracę sezonową i obsługa KRUS

• pełna dokumentacja i rozliczenia pracowników

• wzory umowa zlecenia, umowy pracy sezonowej, umowy użyczenia lokalu

• profesjonalna obsługa rolników indywidualnych i przedsiębiorstw

• doradztwo indywidualne , zezwolenia na pobyt i zezwolenia na pracę

ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY Grójec, ul. Stodolna 1 tel.: 609 506 666

works

Timber

SPRZEDAM

OPEL VECTRA C

150KM

,

215 tys km, II właściciel

Tel: 502 134 857

kombi 2008 r.

fot.sadyogrody.pl