Która godzina? Nie wiem, to wszystko wina poprzedników!
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 15626 razy
- Wydrukuj
Rok po wyborach parlamentarnych na proste pytanie zadane partii rządzącej, która godzina w odpowiedzi słyszymy: Nie wiem, to wszystko wina poprzedników.
Jak długo będzie trwał jeszcze taki scenariusz? Do kolejnych wyborów? Każdy kupując zadłużone gospodarstwo wie czy sobie poradzi ze spłatą długów i przede wszystkim czy mu się taka inwestycja opłaca. Najprościej było w kampanii wyborczej mówić ludziom to, co akurat chcieli usłyszeć tylko, co dalej? Dziś przyszedł czas zderzyć się z brutalną rzeczywistością i rozliczyć te obiecanki. Na każdym kroku widzimy jak bardzo obecny rząd nas oszukał. Wielokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, że historia lubi zataczać koło i znowu tak się stało. Wydarzenia z nocy 16 na 17 grudnia br. przeraziły wielu obywateli naszego kraju. Jednak przede wszystkim mam nadzieję, że partia rządząca wreszcie zrozumie, że została wybrana przez zaledwie ok. 20% Polaków. A pozostałe 80% nie dopuści do tego, aby żyć w totalitaryzmie. W sobotnim orędziu Pani Premier Beaty Szydło będącym odpowiedzią na dramatyczną sytuację w naszym kraju słyszeliśmy jak bardzo obecny rząd pomógł rolnikom. Prawdę mówiąc nie wiem gdzie ta pomoc dotarła, ale na pewno nie do powiatu grójeckiego. Krótko podsumowując okazaną rządową pomoc: zaliczki na poczet dopłat bezpośrednich otrzymaliśmy najniższe od czasu akcesji Polski do UE z powodu przeliczenia ich po bardzo niekorzystnym kursie euro, limit na tzw. wycofywanie owoców z rynku ustalono w tym roku na poziomie 90 tys. ton, gdzie w roku ubiegłym było to prawie 4 razy więcej, eksport do Chin mimo podpisanego porozumienia w czerwcu nie ruszył do dnia dzisiejszego z powodów formalno-prawnych leżących po polskiej stronie. Tych form „pseudo pomocy” można mnożyć jeszcze wiele, jednak jej kuriozum stanowi działanie przywracanie potencjału produkcji rolnej zniszczonego w wyniku wystąpienia klęsk żywiołowych, czyli tzw. działanie 126. W dniu 4 grudnia br. odbyło się spotkanie rolnicze w Starej Błotnicy, podczas którego Członek Zarządu Powiatu Grójeckiego, wieloletni sadownik Wojciech Wojtczak za brak pomocy sadownikom poszkodowanym przez grad i za kształt rozporządzenia dotyczącego tzw. działania 126 podpisanego przez Ministra Rolnictwa Krzysztofa Jurgiela obarczył winą Związek Sadowników RP. W posiedzeniu brał również udział Przewodniczący Rady Powiatu Grójeckiego Leszek Kumorek, który nie krył zadowolenia z zaistniałej obecnej sytuacji w sadownictwie. Chciałbym jednak chronologicznie przypomnieć bieg zdarzeń, jakie miały miejsce w tym zakresie. Po czerwcowych gradach, jakie nawiedziły gminy Błędów, Belsk Duży, Mogielnica i Pniewy jak podaje gazeta lokalna „Jabłonka” 25 czerwca br. Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość Marek Suski oraz członek sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Dariusz Bąk spotkali się z poszkodowanymi rolnikami z Gminy Błędów. Jak mogliśmy przeczytać w lokalnych mediach, (ponieważ przedstawiciele Związku Sadowników RP nie zostali powiadomieni o tym spotkaniu) „Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski oraz posłowie Marek Suski i Dariusz Bąk zapewnili mieszkańców, iż udzielą wszelkiego możliwego wsparcia. Podkreślili, że w tej sytuacji dużą rolę odgrywa dobra współpraca i komunikacja na linii sadownicy - samorząd – rząd. Prawidłowa komunikacja to skuteczność działania i szybkie efekty - mówili. Poseł Dariusz Bąk, jako członek sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi wraz z siedmioosobową delegacją mieszkańców gminy Błędów już dwukrotnie spotkał się z Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi Krzysztofem Jurgielem oraz Podsekretarzem Stanu Ryszardem Zarudzkim, aby omówić formy pomocy rolnikom. 27 czerwca Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi podjął decyzję o uruchomieniu wsparcia inwestycji w ramach poddziałania 5.2 tj. odtwarzania gruntów rolnych i przywracania potencjału produkcji rolnej zniszczonego w wyniku klęsk żywiołowych, niekorzystnych zjawisk klimatycznych i katastrof objętego PROW 2014-2020.”
Takich zapewnień i obiecanek jak powyższe do dnia wejścia niekorzystnego rozporządzenia w życie było wiele, składanych zarówno przez Resort Rolnictwa jak i polityków. A w konsekwencji sadownik w ramach wyżej wspomnianej pomocy może liczyć na:
- pomoc finansową w wysokości 900 zł na 1 ha powierzchni upraw i 100 zł na 100 mkw. powierzchni upraw w szklarniach i tunelach foliowych. Kwota ta będzie jednak pomniejszona o 50 proc. dla rolników nieposiadających polisy ubezpieczenia, co najmniej połowy powierzchni uprawy.
Stare polskie porzekadło mówi: Czemuś biedny? Boś głupi. Czemuś głupi? Boś biedny. Przeciętne 10 hektarowe gospodarstwo, które nie było ubezpieczone od klęsk żywiołowych może się ubiegać, (bo nie ma gwarancji, że otrzyma) o pomoc od państwa w zakresie ok. 5 tys. zł.
Gdzie w tej całej sytuacji doszukiwać się winy Związku Sadowników RP? Chyba w tym, że szturmem nie wdarł się do gabinetu Ministra Rolnictwa na rozmowę, aby wytłumaczyć, że proponowana przez rząd pomoc jest stanowczo niewystarczająca. Ponieważ na pisma, które ZSRP sukcesywnie wysyłał do Ministerstwa Rolnictwa nie dostawał żadnej odpowiedzi.
Sławomir Zieliński
Oddział Jasieniec
Związku Sadowników RP
Członek Rady Powiatowej MIR