Nie ma siły na przetwórców
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 17462 razy
- Wydrukuj
Inaczej nie można podsumować spotkania, które odbyło się w czwartek szóstego października w siedzibie Związku Sadowników RP.
Uczestniczyli w nim przedstawiciele samorządów z gminy: Grójec, Jasieniec, Warka, Chynów, Mogielnica, Białobrzegi, Belsk Duży, Błędów, Goszczyn, Pniewy, Sadkowice, Mszczonów oraz reprezentanci przetwórni: Warwin, Döhler i Konvin. Zaprosiliśmy na to spotkanie najważniejsze ogniwa, które dotyka problem niskich cen zarówno jabłek deserowych jak i przemysłowych. W momencie, kiedy któryś z trybików tej maszyny zawodzi cierpią na tym wszyscy. Paradoksalnie najważniejszym, a jednocześnie najsłabszym ogniwem w tym mechanizmie jest sadownik. Szkoda, że od lat zarówno przetwórcy jak i nasz rząd nawet mając tego świadomość, nie potrafią tego uszanować. Niczego odkrywczego nie powiem, że w sezonie, w którym sadownik nie otrzyma za jabłka kwoty pokrywającej kosztów produkcji nie będzie miał na zapłacenie podatków do gmin, zakup środków ochrony roślin, czy duże inwestycje. Chcę tylko podkreślić, że nasz problem w efekcie dotknie całą lokalną gospodarkę. Podczas spotkania właśnie te problemy podnosili wójtowie i burmistrzowie. Oni już dziś widzą to zagrożenie, bądź są już nimi dotknięci. Jednak wszystkie nasze argumenty spotkały się z dużą kontrą przetwórców, którzy przedstawili nam swój punkt widzenia na całe zagadnienie. Pan Piotr Podoba, prezes zarządu Döhler Sp. z o.o. przekonywał nas, że aktualne ceny przemysłu to absolutnie nie jest zmowa cenowa tylko prawo rynku: popytu i podaży. Być może tak jest, ale…! Ponadto stwierdził, że ostatnia karta przetargowa, dzięki której mogliśmy konkurować na światowym rynku, czyli kwasowość naszych jabłek poszła w niepamięć. Bowiem jak się okazało nasze jabłka są zbyt słodkie. Ciśnie mi się na usta pytanie, od kiedy? Czy jest to możliwe, aby od minionego sezonu kwasowość zmieniła się tak diametralnie i aż tak mogła wpłynąć na cenę jabłek przemysłowych? Czy jednak ubiegłoroczna cena oscylująca na poziomie 0,35-0,50 zł/kg była spowodowana obawą braku ponad 300 tys. ton, które sadownicy mogli wycofać w ramach unijnego mechanizmu wycofywania? A tegoroczny limit na to działanie i zastosowany wskaźnik 1,5 tony na 1 hektar rzeczywiście ma nie budzić grozy wśród zakładów przetwórczych. Jednak coś niepokojącego się u nich dziać musi, skoro punkty skupu wysyłają informację, że mają zapotrzebowanie na towar. Jaką propozycje maja przetwórcy? W ich rozumieniu bardzo prostą, uczciwą i satysfakcjonującą każdego, czyli zakładanie sadów przemysłowych. Prezes Döhler Sp. z o.o. zaoferował pomoc w tym zakresie. W dużym skrócie wyglądałoby to następująco: sadownik zgłasza się do zakładu przetwórczego, podpisuje umowę, otrzymuje sadzonki drzewek, robi nasadzenie i ….. czerpie zyski. Jak to mówią diabeł tkwi w szczegółach, bowiem nikt w tym wszystkim nie mówi o cenie? Ile sadownik może za te owoce otrzymać? Poza tym, który z sadowników posiada obecnie 5 ha wolnego gruntu, na którym mógłby zasadzić drzewa? Czy ma wyrwać już istniejący młody, w pełni owocujący sad? Ma zakupić ziemię? Pytań rodzi się o wiele więcej i problem jak był od kilkunastu lat tak będzie istniał nadal, póki zakłady przetwórcze nie zrozumieją, że my z sezonu na sezon musimy mieć, z czego żyć!
Sezon zbioru jabłek nieubłagalnie dobiega końca, a zapasów w przetwórniach chyba brak, bo kolejek nie ma. Miejmy nadzieję, że wreszcie zafunkcjonuje prawo rynku i wraz ze wzrostem popytu na towar wzrośnie jego cena.
Związek Sadowników od wielu lat podejmuje działania mające na celu unormowanie relacji na linii sadownik-przetwórca. To spotkanie również było utrzymane w takim charakterze. Chcieliśmy wspólnie wypracować stanowisko, które zadowoliłoby wszystkich - umowy kontraktacyjne, w których określona byłaby cena minimalna i wszelkie prawa i obowiązki obydwu stron. Jednak kolejny raz nasze starania nie osiągnęły założonego rezultatu.
Krzysztof Czarnecki,
Prezes oddziału Pniewy
Związku Sadowników RP