Czy pracowników z Ukrainy zastąpią Polacy?
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 7690 razy
- Wydrukuj
Trwająca od ponad miesiąca epidemia koronawirusa w naszym kraju przynosi już negatywne skutki w sadownictwie. W chwili obecnej są odczuwane głównie z powodu braku rąk do pracy.
Co roku w miesiącach kwiecień – maj sadownicy zatrudniali kilka tysięcy Ukraińców, a w późniejszym terminie nawet kilkadziesiąt tysięcy. Dziś z dnia na dzień zostali pozbawieni pomocy.
– Obecnie ruch pracowników z Ukrainy jest niemal zerowy, na zbiory czereśni, truskawek czy malin mogą do Polski nie dojechać. Jak wszystko zawiedzie, to będzie katastrofa dla eksportu. Owoców nie zbierzemy, nie będzie czym handlować, setki tysięcy ton nie będzie wyeksportowanych – zauważa Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Z informacji, jakie otrzymała nasza organizacja od Zarządu do Spraw Cudzoziemców Komendy Głównej Straży Granicznej wynika, iż obywatel Ukrainy posiadający zezwolenie na pracę, jeżeli z dokumentacji wynika, że aktualnie pracuje w RP lub praca zacznie się wkrótce po wjeździe może przekroczyć granicę na wjazd do RP w ruchu bezwizowym na paszporcie biometrycznym (jeżeli nie wyczerpał 90 dni w okresie 180 dniowym pobytu krótkoterminowego) i podjąć zatrudnienie na warunkach wskazanych w zezwoleniu na pracę.
W związku z powyższym Związek Sadowników RP wystosował pismo do Ministra Spraw Zagranicznych o wznowienie rozmów ze stroną ukraińską na temat możliwości przywrócenia ruchu osobowego na granicy z Ukrainą. Skierowaliśmy również pismo do Ambasadora RP w Kijowie z prośbą o sukcesywne wydawanie wiz obywatelom Ukrainy w celu uniknięcia późniejszych kolejek. Z wieloletniego doświadczenia wiadomym jest, że przed sezonem owoców jagodowych, czy zbiorem jabłek konsulaty bywały niewydolne z wydawaniem ich w terminie, co powodowało ogromne problemy.
– W tak trudnej dla sadowników sytuacji administracja musi podjąć konkretne działania, aby uniknąć zapaści na rynku pracy. Wciąż liczę, że sytuacja ustabilizuje się na tyle, że pracownicy z Ukrainy będą mogli już niedługo podejmować u nas zatrudnienie. To zarówno dla nic,h jak i dla polskich gospodarstw jest „być albo nie być” – podkreśla Mirosław Maliszewski.
Ostatnie doniesienia medialne wskazują na znaczny wzrost bezrobocia w naszym kraju, spowodowany zwolnieniami związanymi z epidemią koronawirusa. Zatem, czy Polacy są w stanie zastąpić Ukraińców w gospodarstwach sadowniczych? W naszym odczuciu obecna sytuacja nie rozwiąże problemu braku rąk do pracy w sadownictwie. Polacy dotychczas nie byli zainteresowani podejmowaniem zatrudnienia w rolnictwie, dlatego od wielu lat zdecydowaną większość siły roboczej stanowią w tym sektorze Ukraińcy. Zbiór truskawek, malin czy borówek wiążę się z ogromnym wysiłkiem i niejednokrotnie pracą w ekstremalnych warunkach atmosferycznych. Jednak brak rąk do pracy w gospodarstwach to nie będzie problem wyłącznie sadowników, ale również konsumentów i krajowej gospodarki. Jeżeli owoce nie zostaną zerwane, będzie ich brakowało na sklepowych półkach, a to spowoduje wzrost cen. Podobnie będzie z eksportem – nie zarobią firmy handlowe, transportowe i nie uiszczą z tego tytułu stosownych opłat do budżetu państwa.
Sytuacja staje się podbramkowa. Bez wdrożenia odpowiednich rozwiązań przez Rząd polskie sadownictwo stanie w obliczu kryzysu, z którego może się nie podźwignąć. Związek Sadowników RP skierował kolejne pismo z gotowymi rozwiązaniami do Prezesa Rady Ministrów, które mogą mu zapobiec. Mamy nadzieję, że Pan Premier uwzględni je niebawem w Tarczy Antykryzysowej i tym samym ustabilizuje sytuację w branży sadowniczej.
Agnieszka Dywan