Nie do Rosji, więc może do Algierii?
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 13656 razy
- Wydrukuj
Kolejny sezon w branży sadowniczej dobiega końca. Nie należał on do najłatwiejszych, z uwagi na mniejszą podaż jabłek niemal o połowę w porównaniu chociażby do poprzedniego roku.
Dzięki takiej sytuacji sadownicy- (oczywiście Ci, do których los się uśmiechnął i mieli owoce) otrzymali za nie godziwe pieniądze. Firmy handlowe i grupy producenckie musiały zabiegać o towar i podkupywać go niemal jak na licytacji, po to, aby zrealizować wcześniej podpisane kontrakty. Dlatego pojawia się pytanie, czy warto w tak trudnej sytuacji ponosić dodatkowe koszty i uczestniczyć w imprezach targowo-wystawienniczych. Naszym zdaniem tak, ponieważ nie można takiego sezonu, który zdarza się raz w ciągu dekady, brać jako wykładnik. W związku z czym w pierwszych dniach marca delegacja Związku Sadowników RP uczestniczyła w targach SIAG Agri Food Industries Exhibition w Oranie w Algierii. To pierwsze wydarzenie tego typu w ramach realizowanej obecnie przez nas kampanii pt. „Czas na jabłka z Europy”. Ale nie jedyne. Już za kilka dni odbędą się kolejne targi DJAZAGRO w Algierze.
Algieria to bardzo ciekawy, a zarazem nietypowy kraj. Nie jest samowystarczalny w zakresie produkcji owoców i warzyw. Algieria produkuje zbyt mało owoców i warzyw w stosunku do swoich możliwości konsumpcyjnych. Chociaż nie istnieją żadne dokładne dane na ten temat, szacuje się, że przeciętny Algierczyk spożywa rocznie około 100 kg owoców, 100 kg ziemniaków i 150 kg warzyw. Jest to prawdopodobne, biorąc pod uwagę średnią umieralność wskazującą na 74 rok życia. Ciekawostką jest klimat tego kraju i możliwości, jakie im daje – przy odpowiednim planowaniu w ciągu roku Algierczycy mogą trzykrotnie sadzić i zbierać: ziemniaki, truskawki, czy paprykę. Mogą, ale tego nie robią.
Mimo kolejnych reform w Algierii, wdrażanych od ponad 40 lat, krajowa produkcja owoców i warzyw nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowania na świeże produkty. Dlatego zmuszeni są do importu, głównie z Europy. Głównymi dostawcami jabłek są: Francja (53,7%), Włochy (33%), Hiszpania (5,8%) i Argentyna (5,3%).
Mamy nadzieję, że już wkrótce dzięki prowadzonym działaniom w ramach kampanii pt. „Czas na jabłka z Europy” polskie produkty zagoszczą na stołach Algierczyków. Widzę w tym rynku naprawdę duży potencjał, ponieważ nasze jabłka są konkurencyjne, bowiem są relatywnie tańsze od naszych zachodnich sąsiadów, a jakością od nich nie odbiegają. Biorąc pod uwagę poziom, na jakim są one w tej chwili uprawiane w Algierii, ich produkcja nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia. Dlatego musimy wykorzystać tą niszę i ulokować się na stałe na tym rynku tak, jak zrobili to chociażby Włosi. Idealnym do tego narzędziem są właśnie targi, gdzie spotykają się handlowcy i dystrybutorzy zainteresowani jednym produktem. To doskonała okazja do zaprezentowania swojej firmy, jej możliwości produkcyjnych i logistycznych, które dają podstawę do zawarcia współpracy. Ponadto w targach uczestniczą przedstawiciele mediów, którzy kreują opinie zarówno wśród konsumentów, ale także dystrybutorów – podkreśla Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Tak właśnie było podczas targów SIAG w Oranie. Nasze stoisko cieszyło się ogromnym zainteresowaniem przedstawicieli mediów branżowych, co pozytywnie wpłynęło na promocję kampanii „Czas na jabłka z Europy”, ale również na promocję Polski jako największego producenta jabłek w Europie i nie mniejszego ich eksportera.
Duża chłonność rynku, rosnące dochody ludności i liberalizacja gospodarki stwarzają doskonałe warunki do eksportu europejskich jabłek na ten rynek, które my, jako produkcyjna potęga tych owoców musimy wykorzystać, zwłaszcza w obliczu trwającego od niemal czterech lat rosyjskiego embarga.
Agnieszka Dywan
Związek Sadowników RP