Nie pozwólmy się ograć w tym sezonie!
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 7381 razy
- Wydrukuj

Sezon 2017 należy już do przeszłości, ale jeszcze długo będzie kojarzył się głównie z falą wiosennych przymrozków, które spowodowały ogromne straty w zbiorach owoców niemal wszystkich gatunków w całej Europie.
Według statystyk GUS-u zbiory jabłek w Polsce w ubiegłym roku były mniejsze o ponad 30% w stosunku do sezonu 2016. Mniejsza ich produkcja spowodowała wzrost cen o niemal 70% w porównaniu do roku ubiegłego, co w sposób bardzo widoczny przełożyło się na krajową konsumpcję. Nasze rodzime owoce częściowo zostały wyparte przez tańsze, importowane z półkuli południowej, głównie banany i pomarańcze.
Sytuacja z wiosennymi przymrozkami powtórzyła się również w tym roku, ale tym razem w Chinach. W pierwszym tygodniu kwietnia w największych zagłębiach sadowniczych - prowincjach: Luochuan, Gansu, Shanxi, Ningxia i Henan temperatura spadła do – 10 stopni poniżej zera, a lokalnie spadł śnieg, który przez kilka dni zalegał na kwiatostanach. Drzewa po zimie szybko weszły w okres wegetacji, ponieważ wcześniej przez dłuższy czas panowały upały powyżej 30 stopni Celsjusza. Lokalne biuro chińskiego przemysłu owocowego szacuje, że wielkość produkcji będzie mniejsza o niemal 40% - to tyle ile produkuje cała Unia Europejska. Pamiętajmy, że Chiny to zarazem największy producent i konsument jabłek na świecie, a tym samym największy gracz na rynku owocowym. Niemal całą produkcję pochłania ich wewnętrzna konsumpcja - import jabłek jest stosunkowo niewielki. W tym roku ta tendencja musi się zmienić, ponieważ Chińczycy lubią jeść jabłka i z nich nie zrezygnują, dlatego import będzie prawdopodobnie wprost proporcjonalny do strat przymrozkowych. Rynek chiński jest bardzo szczelny i niewiele krajów może bezpośrednio handlować z Państwem Środka. Dzięki staraniom Związku Sadowników RP i Unii Owocowej w 2014 roku udało się uzyskać stosowne pozwolenia na eksport jabłek do Chin, co w zaistniałej sytuacji powinniśmy absolutnie wykorzystać. W minionym sezonie chińskie zbiory jabłek szacowane były na blisko 45 milionów ton - to ponad 10 razy więcej niż polska produkcja w normalnym roku.
Dlaczego warto o stratach w chińskich sadach mówić na każdym kroku? Dlatego, że miniony rok udowodnił, iż jest ogromne zapotrzebowanie na polskie jabłka, a przede wszystkim na koncentrat jabłkowy, który ma niepowtarzalne właściwości. Wszystkie szacunki potwierdzały straty w polskich sadach i zasadniczo mniejsze zbiory, a mimo to ich cena od jesieni do maja br. stale rosła. Dzięki czemu po 10 latach cena jabłek przemysłowych osiągnęła poziom nawet 1,0 zł za kilogram. Dane wskazują, że w ubiegłym sezonie zakłady przetwórcze 60% zagęszczonego soku jabłkowego zaimportowały z Chin. Oczywiście mogły kupić większą ilość, ale tego nie zrobiły, ponieważ zmuszone były „zakwasić’’ go naszymi jabłkami. W tym roku nie będą miały takiej alternatywy z uwagi na olbrzymie straty w chińskiej produkcji, dlatego zmuszone będą nabyć polskie jabłka. Wielką niewiadomą jak zawsze jest cena. Zapewne przetwórnie będą chciały zrekompensować sobie starty (ubiegłoroczną wywindowaną cenę), co już zasygnalizowały proponując obecnie 0,20 zł za kilogram jabłek przemysłowych w punktach skupu. Ale czy ta będzie docelową w dużej mierze zależy od rozwagi w działaniu samych sadowników, bowiem podaż reguluje popyt. Karta przetargowa jest w tej chwili w rękach producentów, ponieważ jabłek w Polsce jest dużo, zarówno deserowych jak i przemysłowych, natomiast największy światowy gracz poniósł ogromne straty w produkcji. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać!
Tym bardziej, że wielu analityków od początku bieżącego roku podkreśla, że są bardzo niskie krajowe zapasy koncentratu jabłkowego, dlatego warto o tym pamiętać przez cały sezon i nie pozwolić kolejny raz ograć się przetwórniom.
Mirosław Maliszewski,
Prezes Związku Sadowników