Rada powiatu bez podziałów? To możliwe?
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 5794 razy
- Wydrukuj

Wywiad z Markiem Pietrzakiem, wójtem gminy Jasieniec.
Niedawno ogłosił Pan, że nie będzie Pan ubiegał się o reelekcję? Co leży u podstaw tej decyzji?
Decyzję podjąłem na przełomie roku. Skłoniło mnie do tego przeświadczenie, że trzeba wiedzieć, kiedy odejść. Uważam, że czas, żeby stery w naszym kraju i w naszej małej ojczyźnie wzięli w ręce ludzie młodsi. A wokół mnie są ludzie młodsi, którzy mają zdolności, żeby poprowadzić gminę w przyszłości.
W samorządzie jestem od 1990 roku. Uczestniczyłem w czymś bardzo ważnym, bowiem wprowadzaliśmy w życie decyzje polityczne o reaktywowaniu samorządu. Sprawdzaliśmy na żywym organizmie, jak funkcjonują nowe zasady. Tymczasem – powiem z przekąsem – przez obecnie rządzących zostałem zaliczony, jako wieloletni wójt, „w poczet złoczyńców.” Mówią, że samorządy to są lokalne sitwy. A ja nigdy do żadnej sitwy nie należałem. To krzywdzące dla samorządowców, którzy poświęcili tej pracy wiele lat swojego życia. A najgorsze jest to, że o samorządowcach w tak niepochlebny sposób wypowiadają się najczęściej ci, którzy nigdy nie byli samorządowcami, a już z pewnością nigdy nie zmagali się z realnymi problemami, jakie niesie codzienne życie tu, na dole, w bezpośredniej relacji z mieszkańcami naszych małych ojczyzn. Dla równowagi, wspomnę w tym miejscu trzech wspaniałych ludzi, którzy położyli podwaliny pod kształt dzisiejszego samorządu. Dwaj już nie żyją. Są to profesor Michał Kulesza i profesor Jerzy Regulski. Trzecim jest aktywny wciąż profesor Jerzy Stępień. Ze wszystkimi miałem okazję spotykać się i słuchać ich wspaniałych kompetentnych wystąpień podczas studiów podyplomowych oraz na różnych konferencjach, na które byli zapraszani jako wybitni eksperci i znawcy tematyki samorządowej.
Cztery lata temu, po wyborach samorządowych powiedział mi Pan, że stał się Pan ofiarą mało eleganckiej kampanii wyborczej prowadzonej przez Pana przeciwników. Może nie chciał Pan ponownie brać w tym udziału?
Pewnie to też miało wpływ na moją decyzję. Utwierdziło mnie to w podjętym przekonaniu. Ale z pewnością nie jest to najważniejszy przyczynek do mojej decyzji. Samorządowcy to ludzie twardzi chociaż muszą też charakteryzować się szczególną wrażliwością na człowieka oczekującego pomocy.
Pytanie: co dalej? Do emerytury daleko, a podobno samorządowiec zawsze pozostaje samorządowcem.
To prawda. 28 lat pracy w samorządzie napewno odcisnęło trwałe piętno na moim myśleniu i postrzeganiu spraw społecznych i gospodarczych tu na dole. Samorządowcem można być nie tylko piastując funkcję wójta w gminie Jasieniec. Z pewnością poza naszą gminą też toczy się ciekawe życie. Pewnie znajdę dla siebie jakieś miejsce. Nie ukrywam też, że zastanawiam się nad kandydowaniem do samorządu powiatowego.
Kiedyś sobie rozmawialiśmy i narzekaliśmy trochę na powiat. Bo nie ma tam współpracy od wielu lat. Zresztą czy ta instytucja, w obecnym kształcie, przy wielkich wydatkach, a niewielkich dochodach, powinna istnieć?
Możemy się nad tym zastanawiać, ale tak czy inaczej one istnieją. Ja, po każdych wyborach w gminie spotykałem się z radnymi i mówiłem, że czas skończyć kampanię wyborczą. W końcu nie po to zostaliśmy wybrani, żeby toczyć ze sobą boje i oskarżać się, kto za co jest winien. Jeśli uda mi się zostać radnym powiatowym, chciałbym forsować postawę współpracy niezależnie od opcji politycznej, bez waśni.
Wybory do powiatu rządzą się swoimi prawami. Mandaty są rozdzielane proporcjonalnie na listy. To sprawia, że potem ludzie wewnętrznie się dzielą na tych, którzy są z jednej listy i na tych, którzy są z drugiej. Nie ma tej współpracy. Czas skończyć z taką praktyką i postawić na jedność. Jeśli się wspólnie nie zabierzemy do roboty, to zawsze będziemy tracić czas na wzajemne oskarżenia – tak, jak to ma miejsce w tej i w poprzednich kadencjach rady powiatu grójeckiego.
Chciałbym utworzenia sprawnie działającego samorządu powiatowego na zasadzie ścisłej współpracy wszystkich środowisk, które znajdą swoich przedstawicieli. Myślę, że jest to do zrobienia przy odrobinie dobrej woli.
Chyba jest Pan zbyt wielkim optymistą.
Tak, jestem optymistą, także i w tym temacie. A może właśnie w samorządzie powiatowym zabrakło takich optymistów, ludzi z otwartą głową? W tej chwili jest tam tak, że jedna strona przedstawia projekt, a druga jest przeciwna z zasady. Radni powinni być otwarci na siebie i na wszystkie jednostki oraz gminy wokół. Powinni pamiętać, że najważniejszą sprawą jest rozwiązywanie kolejnych problemów, których przecież nie brakuje. Na przykład rozwiązanie problemów szpitala z gminami polegało na tym, że starosta i pani prezes szpitala przyjechali do nas i powiedzieli, że potrzebują od gminy pieniędzy. Nie pytali, czy w zamian mamy jakieś oczekiwania lub pomysły. A może warto zastanowić się nad tym, aby samorządy gminne też miały udział w zarządzaniu szpitalem? Przecież ścisła współpraca pomiędzy gminami a powiatem jest niezbędna też przy rozwiązaniu wielu innych problemów, np. dotyczących transportu zbiorowego, dróg lokalnych, oświaty, bezrobocia, a właściwie zatrudniania obcokrajowców w naszych gospodarstwach.
Powspominajmy trochę. Przez 16 lat był Pan gospodarzem gminy. Co uważa Pan za swój największy samorządowy sukces?
Sukcesem najbliższym mojemu sercu jest wybudowanie przedszkola w Jasieńcu. Jest to inwestycja dla przyszłości i działanie, które wyciągnęło dzieci z domów, żeby się lepiej rozwijały. Po własnej wnuczce widzę, jakiego skoku rozwojowego dokonała dzięki temu, że uczęszcza do przedszkola. To niesamowite, jak dzieci szybko uczą się, przebywając z rówieśnikami. Dokonaliśmy dobrego wyboru, o czym świadczy to, że w tej chwili jest zapotrzebowanie na utworzenie kolejnej grupy przedszkolnej.Zresztą za swój sukces uważam funkcjonowanie całej oświaty w naszej gminie. Dostosowaliśmy sieć szkół do wymagań nowoczesnej oświaty poprzez bezkonfliktową likwidację małych placówek. Zmodernizowaliśmy obiekty oświatowe (wymiana stolarki okiennej, termomodernizacja, dachy). Wybudowaliśmy budynek gimnazjum, potem pełnowymiarową halę sportową, a na końcu wspomniane już przedszkole. Uważam, że inwestowanie w oświatę, czyli w młode pokolenia to najlepsza inwestycja.
A co nie wyszło tak, jakby Pan sobie życzył?
Wciąż nie udało nam się wybudować sali gimnastycznej przy szkole w Zbroszy Dużej. Za pierwszym razem nasz wniosek o dofinansowanie tej inwestycji nie uzyskał wystarczającej liczby punktów, ponieważ lepiej punktowane były projekty dotyczące dużych szkół. Było to trochę niespójne z polityką rządu, który deklaruje, że będzie wspierać małe placówki oświatowe. Pisaliśmy nawet w tej sprawie do ministra sportu i minister oświaty. Zgłosiliśmy ten problem również do Związku Gmin Wiejskich. Chyba dało to jakiś efekt, bo dotarła do nas informacja, że w tym roku wnioski mają być nieco inaczej punktowane, korzystniej dla mniejszych szkół. Podjęliśmy więc kolejną próbę pozyskania środków zewnętrznych i czekamy. Liczymy na pozytywne zwieńczenie naszych starań.
Jest Pan w zarządzie Związku Natura, który w imieniu kilku gmin zajmuje się gospodarką odpadami. Jak Pan ocenia jego działalność? Czy powołanie go miało sens? Bo jeśli chodzi o ceny, Natura znajduje się gdzieś po środku. W Pniewach, które zrezygnowały z udziału w tym tworze, płaci się mniej za odbiór odpadów. Z kolei w Tarczynie opłaty są już znacznie wyższe.
Trudno powiedzieć, jakby to wszystko wyglądało, gdyby każda gmina oddzielnie zajmowała się gospodarką odpadami. Nie mamy takich dokładnych analiz. Nie znam też kalkulacji kosztów odbioru śmieci z gminy Pniewy. Ale uwzględniając całą organizację procesu odbioru odpadów, naliczania i egzekwowania opłat, zbieranie i analiza deklaracji, windykacja należności, nadzór nad firmą odbierającą odpady, to z pewnością nie jest to praca dla jednej osoby. Oprócz tego stanowiło pracy, sprzęt, oprogramowanie itd. Na pewno związek mniej kosztuje administracja, bo na 8 gmin potrzeba jednego biura, jednego programu komputerowego, w sumie nie trzeba aż tylu ludzi niż w sytuacji, gdyby każdy samorząd działał sam.
Koszty odbioru śmieci warunkuje wiele czynników. W dużej mierze te, które nie są od nas zależne, np. wysokość tzw. opłaty marszałkowskiej za składowanie odpadów. Inna niedogodność dotyczy faktu, że śmieci z naszego terenu muszą trafiać do Regionalnej Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK – red.) w Radomiu. Według prawa nie można zawieźć ich gdzie indziej. Tak więc spółka Radkom, która zarządza radomskim RIPOK-iem, jest monopolistą i może dyktować stawki.
Chcę też podkreślić, że ani ja, ani burmistrzowie Warki oraz Grójca, nie pobieramy wynagrodzenia z tytułu zasiadania w zarządzie Natury. Ponadto, wszystkie działania związku kontroluje wojewoda i Regionalna Izba Obrachunkowa.
Inna ważna sprawa dla samorządu to budowa linii 2x400 kV przez teren gminy Jasieniec. Przeciwnicy zarzucają że samorząd nie zrobił wszystkiego aby zapobiec tej inwestycji na terenie gminy Jasieniec.
Nikt z nami nie konsultował przebiegu linii. Choć to prawda, że kilka lat temu otrzymaliśmy wycinek planu, na którym trasa linii 2x400 kV prowadziła przez gminę Jasieniec. Nie zaprotestowaliśmy wówczas, bo była to bardzo ogólna mapa i sprawa wydawała się odległa. Ale też nie zaakceptowaliśmy przebiegu linii żadnym dokumentem, o co posądza mnie przewodniczący rady powiatu pan Władysław Kumorek. Nie ma takiego dokumentu.
Zrobiliśmy wiele, by ta linia nie powstała u nas. Braliśmy aktywny udział w pracach grupy roboczej, która miała ustalić przebieg tej inwestycji. Podkreślę, że podczas tych prac, na podstawie analizy wielokryterialnej, ustalono najbardziej optymalny przebieg linii. W tym wariancie omijała ona gminę Jasieniec. Potem jednak, właściwie jednoosobowo, ktoś zdecydował, że inwestycja powinna powstać m. in. na naszym terenie. Jeździliśmy też na protesty przeciwko budowie linii. W tej sprawie odbyliśmy również liczne spotkania z decydentami. Właściwie poruszyliśmy niebo i ziemię, żeby temu zapobiec.
Padają zarzuty wobec Pana i radnych o to, że zaciągacie kredyty na gminne inwestycje. Pan jednak uważa, że kredyty to samorządowa codzienność.
Żeby inwestować, trzeba korzystać z kredytów. Nie ma takiej możliwości, żeby przez dwa lata niczego nie budować, by w trzecim zmodernizować drogę. Obliczyłem sobie też, że gdybyśmy nie musieli dofinansowywać zadań powiatowych, nasze zadłużenie byłoby minimalne. Musieliśmy, chociażby w ubiegłym roku, zaciągnąć kredyt na to, żeby pomóc finansowo powiatowi w modernizacji drogi Zbrosza Duża – Wierzchowina. Ale oczywiście nie żałujemy tego kroku, bo to była bardzo potrzebna inwestycja.
Niedawno toczyła się dyskusja na temat budowy nowego obiektu dla służby zdrowia. Niektórzy uważają, że gminy w tej chwili nie stać na taką inwestycję.
Ten obiekt jest potrzebny. A ci, którzy mówią że samorząd ma pilniejsze wydatki, mają z pewnością na myśli modernizacje dróg. Przyznam, że od oponentów nie słyszałem nigdy o innych, ważnych dla mieszkańców inwestycjach. Obecnie mamy w gminie dwa ośrodki: w Jasieńcu i Gośniewicach. Leżą one w odległości nieco ponad 2 kilometrów od siebie. Żaden z nich nie spełnia standardów nowoczesnej służby zdrowia. Warunki nie pozwalają na utworzenie np. gabinetów rehabilitacyjnych czy specjalistycznych. A społeczeństwo chciałoby mieć możliwość skorzystania z porady specjalisty tu na miejscu. Ponadto, wszystko wskazuje na to, że w Jasieńcu powstanie dom opieki medycznej, którego pensjonariusze będą się leczyć w naszym ośrodku. Ważne, żeby były ku temu dobre warunki, i żeby mogli pracować tu specjaliści. Dodam tylko że lokalizacja i powstanie tego obiektu w naszej gminie, w Jasieńcu, to także efekt naszego otwartego podejścia do wszystkich tych, którzy chcą u nas inwestować. Upatrujemy w tej inwestycji szansę na dalszy rozwój gminy. A budowa Domu Opieki Medycznej w Jasieńcu rusza niebawem.