Policjanci odwiedzili radnych powiatowych
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 6295 razy
- Wydrukuj

15 grudnia odbyła się zapewne jedna z najdziwniejszych sesji w historii powiatu grójeckiego. W trakcie obrad radny usłyszał, że już nie jest radnym, z czym oczywiście się nie zgodził. Potem wezwano policję.
Relację z sesji zacznijmy od tego, że przed rozpoczęciem obrad radni obecni na sali tak jak zwykle podpisali listę obecności (znajdowało się na niej 21 nazwisk). Jak się później okazało, ten fakt miał duże znaczenie dla dalszego przebiegu obrad. Ale o tym później.
Tuż po rozpoczęciu obrad starosta Marek Ścisłowski odczytał radnym pismo wiceprezesa Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) Pawła Grońskiego, które otrzymał faksem, kilka minut przed sesją. Dokument dotyczył kwestii wygaszenia mandatu Maciejowi Dobrzyńskiemu z opozycyjnego klubu radnych Nasze Czasy. – Przedstawiam to pismo, żeby rada mogła zająć stanowisko, czy pan Dobrzyński może zasiadać za stołem jako radny czy też nie – powiedział Ścisłowski.
Kłamstwa i dyrdymały
Sprawa ma związek z faktem, że Dobrzyński został skazany prawomocnym wyrokiem za poświadczenie nieprawdy. W związku z tym komisarz wyborczy 30 listopada 2016 roku stwierdził wygaśnięcie jego mandatu radnego powiatowego. Dobrzyński zaskarżył to postanowienie.
W piśmie, które przeczytał starosta, znalazło się m. in. stwierdzenie, iż „wyrok z 14 lipca 2017 roku oddalający skargę Macieja Dobrzyńskiego na postanowienie komisarza wyborczego z 30 listopada 2016 roku w przedmiocie wygaśnięcia mandatu radnego jest prawomocne od 20 września 2017 roku”.
Ponadto, sędzia Groński uznał, że Dobrzyński, odbierając listy z sądu w ostatnim dniu awizowania czy też uzupełniając braki formalne we wnioskach w ostatnim dniu terminu, dążył jedynie do przedłużenia całego postępowania. „Dlatego sąd uznał, że skarżący nadużywa swojego prawa, korzystając z instytucji procesowych niejako dla zasady, tj. w celu innym niż obrona jego praw” – napisał do starosty wiceprezes WSA.
– Ja takiego pisma nie otrzymałem i z tego, co się orientuję, nie zapadło żadne prawomocne postanowienie. Mi, jako obywatelowi Rzeczpospolitej, należą się instancje odwoławcze i w związku z tym to czynię – bronił się Dobrzyński. Zarzucił też staroście Ścisłowskiemu kłamstwo: – Pan Ścisłowski wielokrotnie czytał kłamstwa na sesji i wielokrotnie mu to udowadniałem. Zaskoczył mnie swoją radosną twórczością. I chyba chce się tu postawić w roli trybuna lub I sekretarza.
Na te słowa dość ostro zareagował zastępca Ścisłowskiego, Dariusz Piątkowski. – Człowieku, zamknij się – powiedział do Dobrzyńskiego. Z kolei starosta nazwał słowa swojego przeciwnika „dyrdymałami”.
Wyjdę, jak dostarczycie wyrok
Ścisłowski uznał, że treść pisma z WSA wyraźnie potwierdza, iż Dobrzyński nie jest już radnym. Zaproponował, by jego oponent opuścił salę obrad lub przesiadł się na miejsce dla widzów. Po tych słowach przewodniczący rady powiatu Władysław Leszek Kumorek ogłosił przerwę. Podczas niej, jak stwierdził, konsultował się telefonicznie z Krajowym Biurem Wyborczym (KBW) i WSA. – Wszyscy przyznali, że jeżeli będziemy prowadzić obrady w takim składzie jak do tej pory [tj. w składzie z Dobrzyńskim – red.], uchwały, które podejmiemy, zostaną podważone – oznajmił Kumorek.
Co więcej, starosta Ścisłowski stwierdził, iż posiada informację z KBW, że komisarz wyborczy podpisał już pismo skierowane do osoby, która zająć miejsce Dobrzyńskiego w radzie powiatu (jak sprawdziliśmy, kolejny wynik na wareckiej liście komitetu Nasze Czasy w ostatnich wyborach samorządowych osiągnął Witold Przybylski ze Starej Warki).
Maciej Dobrzyński pozostał na sali i dalej brał udział w głosowaniach, podkreślając, że nic nie wie o tym, żeby miał zapaść jakiś prawomocny wyrok w jego sprawie. – Jeśli dostarczycie mi prawomocny wyrok, wyjdę z sali. Jeśli nie dostarczycie, pozostanę – ogłosił.
Radni będący w opozycji do Ścisłowskiego i Piątkowskiego zażądali od starosty udostępnienia ksera pisma z WSA. Kopii jednak nie otrzymali. Byli też szczerze oburzeni, że starosta powołuje się na pismo, które otrzymał tuż przed sesją faksem, a nie oficjalną drogą pocztową. Pytali również, czy sesje, które odbyły się pomiędzy 20 września a 15 grudnia, a w których uczestniczył Dobrzyński, były prawomocne.
Lista jak kamfora
Wkrótce ogłoszono kolejną przerwę. Po jej zakończeniu przedłożono radnym do podpisu kolejną listę obecności. Zawierała ona jednak tylko 20 nazwisk (bez nazwiska Dobrzyńskiego). W pewnym momencie lista zaginęła. Władysław Leszek Kumorek stwierdził, że radny Stanisław Sitarek, kolega Dobrzyńskiego z klubu Nasze Czasy, schował ją w kieszeni marynarki.
Sitarek nie przyznał się do zabrania listy. Kumorek wezwał więc policję w celu odzyskania jej. Policjantów na sesję wezwał również Maciej Dobrzyński, który złożył doniesienie, że uniemożliwia mu się sprawowanie mandatu radnego.
Zanim funkcjonariusze przybyli do budynku starostwa, realizowano porządek obrad. I wtedy zrodził się kolejny problem – polegał on na tym, że głosy niektórych radnych nie były liczone. Przewodniczący uznał bowiem, że nie widział ich podpisów na tej liście, która potem zaginęła. – Jakim prawem pan nie pozwala mi uczestniczyć w obradach? Przecież jestem radnym powiatowym – pytał Janusz Karbowiak z opozycyjnego klubu Powiat Sprawny i Przyjazny (PSiP).
Dwie listy
Wreszcie na sali zjawili się policjanci. Zapanował jeszcze większy chaos. Kumorek nakłaniał funkcjonariuszy do podjęcia działań zmierzających do odzyskania listy. Z kolei Janusz Karbowiak pytał Kumorka, gdzie znajduje się pierwsza lista (ta, na której było 21 nazwisk). Przewodniczący odparł, że w jego opinii jest ona nieważna, gdyż znajdowało się na niej nazwisko Dobrzyńskiego. – Jak to nieważna? Przecież pan na podstawie listy z 21 nazwiskami stwierdził na początku sesji prawomocność obrad – nie ustępował Karbowiak.
Policjanci spisali notatkę. Nikogo nie przeszukano. Drugiej listy nie odnaleziono. Przewodniczący rady jeszcze przez kilkanaście minut rozmawiał z funkcjonariuszami. Sesja trwała – prowadził ją zastępca Kumorka Michał Pruś. Maciej Dobrzyński brał udział w kolejnych głosowaniach.
Dominik Górecki