Jabłka nadal znikają z sadów
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 6656 razy
- Wydrukuj

Z inicjatywy Związku Sadowników RP 29 sierpnia w Wilczorudzie odbyło się spotkanie w sprawie kradzieży jabłek z sadu.
Cena jabłek przemysłowych jest dość wysoka – jeszcze kilka dni temu oscylowała w granicach 84-88 groszy za kilogram. Przy tych stawkach wiszące na drzewach owoce kuszą złodziei (o procederze pisaliśmy w poprzednim numerze Jabłonki, z dn. 23 sierpnia). Wśród kilkudziesięciu osób obecnych na spotkaniu znalazło się przynajmniej trzech gospodarzy, którzy w ostatnich dniach padli ofiarą złodziei. Jeden z sadowników z gminy Mszczonów szacuje, że zerwano mu pięć ton jabłek. Dwaj pozostali ponieśli mniejsze straty – jeden z nich mówi o dwóch tonach, kolejny zaś (właściciel sadu w Wiatrowcu) przyznaje, że stracił około pół tony.
Po pierwsze: czujność
Na zaproszenie prezesa pniewskiego oddziału Związku Sadowników RP Krzysztofa Czarneckiego oraz Aleksandra Grzeszczyka z Wilczorudy przybyło troje policjantów: aspirant Piotr Stanowski i aspirant Jarosław Podsiadły (dzielnicowi z gm. Grójec) oraz sierżant Emilia Wielorańska (dzielnicowa z gm. Mszczonów).
Policjanci przede wszystkim apelowali do sadowników o czujność.
– Jeżeli widzicie jakieś podejrzane auto, które przejeżdża koło waszego sadu, zapiszcie numery rejestracyjne, zgłoście nam to. Potem możemy takie auto zatrzymać do kontroli i sprawdzić – mówiła sierżant Wielorańska.
Po drugie: zgłaszanie
Część sadowników jednak nie zgłasza kradzieży. Są zniechęceni tym, że wymiar sprawiedliwości często umarza takie sprawy ze względu na małą szkodliwość czynu.
– Kilka lat temu złapałem złodzieja, który kradł mi jabłka. Wezwałem policję. A za jakiś czas przyszło do mnie pismo, że złodziej nie został ukarany ze względu na małą szkodliwość czynu – mówił jeden z uczestników spotkania.
Funkcjonariusze apelowali jednak, by każdą kradzież zgłaszać, nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że nie ma szans na schwytanie złodzieja.
– Jeśli nie zgłosicie, to tak, jakbyście dali złodziejowi pieniądze do ręki – przekonywał asp. Stanowski.
Zdaniem sadowników w ukróceniu procederu wydatnie mogliby pomóc właściciele skupów (bo to przecież do nich trafiają skradzione jabłka). – Jeśli jakiś obcy człowiek w sierpniu przywozi na skup pięknego idareda, to wiadomo, że nie urwał go u siebie – zabrał głos jeden z uczestników spotkania. – Właściciele skupów powinni spisywać dane nieznajomych osób, które przywożą do nich jabłka – dodał.
Po trzecie: ostrożność
Kradzieże jabłek to jedno, ale – jak wiemy – jesień to także okres zwiększonej aktywności złodziei sprzętu sadowniczego (coraz częstsze kradzieże wózeczków sadowniczych). – Wiele razy jest tak, że wjeżdżam do kogoś na podwórko, a tam stoi samochód z kluczykami w stacyjce i traktor z kluczykami w stacyjce. Wokół nikogo nie ma – podkreślał asp. Stanowski.
Policjanci proszą więc sadowników o ostrożność. Bo przed utratą sprzętu najlepiej chroni właśnie ostrożność właścicieli.
Dominik Górecki