Walka z niechcianą linią trwa
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 11448 razy
- Wydrukuj

Rada miejska jednogłośnie przyjęła uchwałę sprzeciwiającą się budowie linii 400 kV na terenie gminy Grójec.
Od ponad roku toczą się spory, gdzie powstać ma linia o mocy 400 kV łącząca Kozienice z Ołtarzewem. Przygotowano pięć wariantów przebiegu inwestycji, ale pod analizę poddano jedynie cztery (piąty odrzucono ze względów technicznych). I wszystkie cztery zakładają, że słupy energetyczne staną na terenie gminy Grójec. Mieszkańcy kilkunastu wsi znaleźli się więc w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Jesteśmy przeciw
Na początku sierpnia zapadła decyzja, że linia zostanie wybudowana z wariantem określnym w planie zagospodarowania przestrzennego województwa mazowieckiego. Oznacza to, że inwestycja powstanie m. in. na terenach Falęcina, Częstoniewa-Kolonii, Żyrówka, Lisówka, Lesznowoli, Mirowic, Chudowoli i Lasu Lesznowolskiego. Na wieść o tym mieszkańcy tych miejscowości aktywnie włączyli się do protestu przeciwko inwestycji – zorganizowali spotkania informacyjne, brali udział w blokadach dróg. Pojawili się również na sesji rady miasta Grójec (19 września), domagając się zdecydowanych działań władz gminy przeciwko budowie linii.
Jeden z postulatów mieszkańców został spełniony – rada miejska, przyjmując odpowiednią uchwałę, opowiedziała się wyraźnie przeciwko budowie linii na terenie gminy Grójec. „Przebieg linii elektroenergetycznej o tak dużej mocy wpłynie negatywnie na jakość zdrowia i życia zamieszkałej w jej zasięgu ludności. […] Stanęłyby słupy o wysokości 80 metrów, a sama linia oddziaływałaby niebezpiecznym polem elektromagnetycznym. Jednocześnie nastąpiłby spadek wartości nieruchomości, utrata dochodów z produkcji rolnej, zniszczenie infrastruktury drogowej oraz zahamowanie rozwoju gminy.” – czytamy w uzasadnieniu uchwały.
O zgodę nikt nie pyta
W trakcie obrad ze strony mieszkańców padło pytanie: dlaczego – ich zdaniem – władze gminy nie włączyły się do ostatnich protestów przeciwko budowie linii. – W każdym wariancie linia przebiega przez teren naszej gminy. Czy według państwa opcja przebiegu linii przez Lisówek, Gościeńczyce, Mirowice jest lepsza lub gorsza niż ta przez Zakrzewską Wolę, Kośmin czy Głuchów? Żaden wariant nie jest dobry i żadnego nie chcemy – powiedział burmistrz, dodając, że przedstawiciele urzędu brali udział w spotkaniach w sprawie linii, m. in. w tzw. „forum dialogu”. – Ale fakt, że my nie wyrażamy zgody, nie oznacza, że ta linia u nas nie powstanie. Decyzję wyda wojewoda na wniosek inwestora [jest nim spółka PSE – red]. I ta decyzja zapadnie na podstawie specustawy – stwierdził.
Chcieli również wiedzieć, jak samorząd zamierza ich wspomóc w walce z niechcianą inwestycją. – Ja nie jestem zwolennikiem blokowania dróg, bo to uderza przede wszystkim w kierowców. Jedynym wyjściem jest dialog, choć nie jest on łatwy. Będziemy prezentować stanowisko mieszkańców, bo nie jesteśmy przeciwko wam. Nie mogę jednak obiecać tego, że nasze działania będą skuteczne – odpowiedział burmistrz.
11 trumien
Trzy dni po sesji, 22 września, w Warszawie odbył się tzw. „Czarny Marsz Milczenia”, czyli protest mieszkańców 11 gmin, które – według decyzji, jaka zapadła w sierpniu – staną się gospodarzami linii 400 kV. Manifestacja przeciw budowie linii była bardzo wymowna – demonstrujący (w znakomitej większości ubrani na czarno) przywieźli ze sobą 11 trumien (każda symbolizowała jedną gminę), a na transparentach, które trzymały w ręku dzieci, widniały m. in. hasła: „Chcę być zdrowa”, „Ja chcę żyć”.
Uczestnicy manifestacji przemaszerowali spod Ministerstwa Energii pod Kancelarię Premier Beaty Szydło, gdzie złożyli petycję, w której proponują, by wznowić rozmowy o wyborze najmniej uciążliwego przebiegu linii 400 kV.
W „Czarnym Marszu Milczenia” wzięli udział włodarze gmin, które nie chcą na swoich terenach linii 400 kV. Wśród protestujących znaleźli się m. in. Jacek Stolarski i Marek Pietrzak (wójt gminy Jasieniec).
Dominik Górecki