Jak nie kijem, to pałką…
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Czytany 14812 razy
- Wydrukuj
Jesteśmy w końcówce sprzedaży jabłek ze zbiorów ubiegłego sezonu i w trakcie, albo przed zbiorami owoców miękkich.
W przypadku tych pierwszych mamy do czynienia z niskimi cenami spowodowanymi głównie brakiem możliwości sprzedaży na rynek Federacji Rosyjskiej. W opinii Związku Sadowników RP Polsce powinno zależeć na dobrych relacjach handlowych z tym krajem, bo to tradycyjny dla nas rynek zbytu. Zwłaszcza dla żywności, w tym szczególnie owoców i warzyw. Wielokrotnie sugerowaliśmy rozsądek we wzajemnych relacjach. Niestety w ostatnich miesiącach widzimy coś zupełnie innego - relacje pogarszają się. Tracimy na tym zarówno my - producenci, jak też rosyjscy handlowcy i konsumenci. Nasz kraj nie powinien przewodzić w namawianiu unijnych urzędników do kontynuowania sankcji, tylko pokazywać ich bezsens. Z racji naszego położenia, tradycji handlowych, sukcesów w eksporcie powinno nam zależeć na przywróceniu normalności w wymianie towarowej. Warto także pamiętać, że właśnie z powodu naszej nadmiernej aktywności w konflikcie Rosja - Ukraina, już 1 sierpnia 2014 roku Federacja Rosyjska nałożyła na Polskę pierwsze, „indywidualne” embargo.
Nieco cieszy zapowiedź o częściowym odblokowaniu (niektórych warzyw, wołowiny, drobiu) na potrzeby wytwarzania żywności dla dzieci, dokonanym jednostronnie przez Rosjan, bo jakiekolwiek „poluzowanie” embarga jest korzystne dla polskich rolników. Mamy wysokiej jakości produkty, które mogą stanowić podstawę dla dań dla dzieci, w tym warzywa i owoce. Świeże i przetworzone polskie surowce z pewnością znajdą nabywców na uwolnionym od zakazu eksportu rynku rosyjskim. Plantatorzy i przetwórcy warzyw z pewnością cieszą sie z tej informacji, a sadownicy czekają na dodanie do listy produktów możliwych do eksportu naszych owoców i przetworów z nich.
Kontynuując temat embarga, warto przypomnieć, ze niestety przegraliśmy „bitwę o VAT” i podatek ten niesłusznie będzie zabrany z naszych rekompensat za wycofywane jabłka. Nie znalazła także posłuchu nasza propozycja wcześniejszej wypłaty pieniędzy i zmiana zasad mechanizmu wycofywania.
Z informacji, które otrzymujemy z ARR wynika, że pierwsze wypłaty będą możliwe pod koniec sierpnia, a ich zasadnicza część dopiero we wrześniu. Wnioskowaliśmy o wcześniejsze rozliczenie dla tych, którzy już wyczerpali swój limit, bądź nie mają już owoców i o zaliczki dla tych, którzy jeszcze korzystają z tego mechanizmu. Nie udało się uzyskać akceptacji Ministerstwa Rolnictwa. Zdziwienie i rozgoryczenie wywołał wiosenny nabór na dodatkowe limity „na banki żywności”, w którym współczynnik przydziału wyniósł 0,00, czyli nic. Tysiące gospodarstw miało nadzieje i …na nich się skończyło.
Kończąc temat embarga warto wiedzieć, że na nowy sezon będziemy mieli do dyspozycji tylko około 80 tys. ton na wycofywanie wobec blisko 290 tys. ton w roku poprzednim. Nikomu nie trzeba mówić, co to oznacza.
Jeśli zaś chodzi o trwający sezon zbiorów owoców miękkich, to niestety będzie on dla nas prawdopodobnie stracony. Nic nie zmieniło się w naszych relacjach z przemysłem przetwórczym. Nadal wykorzystują swoją monopolistyczną przewagę na rynku, nie chcąc nawet słyszeć o jakimkolwiek ułożeniu stosunków z plantatorami. Na domiar złego nakaz, który wydała Unia Europejska na władze naszego kraju, aby obowiązkowo wdrożyć umowy kontraktacyjne pomiędzy rolnikami, a przetwórcami nie jest realizowany. Na spotkanie naszego Związku m.in. w tej sprawie, które miało miejsce w maju w gminie Platerów nie przybył (mimo zaproszenia) nikt z Ministerstwa Rolnictwa i bardzo skromna reprezentacja przemysłu. Padły słowa, że najlepszą umową jest taka, którą będziemy podpisywać w punkcie skupu w dniu dostarczenia lub na rampie przetwórni. To dyktat, a nie partnerstwo.
Dużo emocji w naszym środowisku wzbudzają propozycje nowego podatku za użytkowanie wody. To kolejne obciążenie gospodarstw dodatkowymi opłatami. Ogrodnictwo, a szczególnie sadownictwo charakteryzuje się dużym zużyciem wody, szczególnie do wykonywania licznych zabiegów przeciwko chorobom i szkodnikom oraz nawadniania. Proponowane stawki spowodują pogorszenie opłacalności produkcji, a tym samym pogorszenie sytuacji gospodarstw. Może to mieć negatywne skutki, bo wiemy, że rosyjskie embargo załamało rynek owoców oraz warzyw i już z tego powodu jest niezwykle utrudnione normalne funkcjonowanie. Opłatami będą objęte zarówno wody ze studni, jak również ze stawów i innych zbiorników. Jego wysokość to może być nawet kilka tysięcy złotych na jeden hektar i będzie określana na podstawie odczytów z zamontowanych obowiązkowo liczników (one tez są bardzo dużym kosztem). Wielu plantatorów zwyczajnie nie będzie na to stać. Związek Sadowników RP zdecydowanie sprzeciwia się temu dodatkowemu podatkowi.
Widać czeka nas kolejny trudny sezon.
Mirosław Maliszewski,
Prezes Związku Sadowników RP